„Umieć żyć to: żyć lekko bez lekkomyślności,
być wesołym bez swawoli,
mieć odwagę bez brawury,
zaufanie i radosną rezygnację.”
Theodor Fontane
Pewnie każdy z nas kiedyś to przerabiał w swoim życiu! Noworoczne plany! Cele! Będę robił to, nie będę robiła tamtego, tym razem się uda, dam radę… Tak, wiem. Jest już marzec, i nijak się to ma do postanowień noworocznych, ale może akurat teraz jest to dobry czas na spojrzenie dwa miesiące wstecz i zerknięcie w pamięć, notatki, kalendarz, cokolwiek. Czy to co zaplanowane jest zrealizowane? Często w tym okresie dostajemy rykoszetem od informacji zwrotnej na temat swoich postanowień. Kto jest konsekwentny, temu należą się szczere gratulacje. Kto jednak nie do końca lub wcale z założonych planów się nie wywiązuje, jest szansa na restart. A dla tych co dają radę – doczytując tekst do końca – mają szansę na rozszerzenie perspektywy i wprowadzenie siebie na równoległą ścieżkę postanowień, korzystając z tytułowego „postu od”.
Kilka lat temu, przy okazji kończenia jednego z praktycznych kursów doskonalenia zawodowego, jako zaliczenie, zobowiązany byłem zdobytą wiedzę wykorzystać w praktyce i odbyć w odpowiednim zakresie czasowym, staż w jednym z klubów. Wiedząc, jak trudno będzie zorganizować mi czas na odbycie tegoż stażu, zrobiłem krok do przodu i w ścisłym porozumieniu z osobą odpowiedzialną za zaliczenie, zrobiłem to trochę na swoich zasadach. Na zasadach „postu od”. Zaprosiłem grupę bliskich mi osób do zmiany stereotypowego podejścia do postu. Ponieważ był to – podobnie jak teraz – pierwszy kwartał roku i zbliżały się święta wielkanocne, pod pretekstem tradycyjnego czterdziestodniowego postu, postanowiłem ukryć zmianę perspektywy tradycyjnego myślenia od rezygnowania z czegoś. Ale o tym za chwilę…
Sam jakiś czas temu postanowiłem skorzystać z okazji zbliżających się świąt wielkanocnych i z czegoś zrezygnować. Zrobić sobie post. W pierwszym roku była to kawa, kolejnego kawa i słodycze… Przy okazji kolejnego nadchodzącego postu zacząłem zastanawiać się: czy to ma sens? Odrzucać kolejną rzecz, którą się lubi? A może pójść w inną stronę. W rozmowie z przyjacielem usłyszałem: to może rób codziennie 10 pompek więcej. Wtedy szybki kalkulator w głowie powiedział mi, że 40 dni razy 10 pompek to 400 pompek ostatniego dnia! Spojrzałem na swoje bicepsy, a one mi wyszeptały: „Nie rób tego”… I faktycznie odpuściłem. Ale za to, przyszła inspiracja. Może zamiast rezygnacji, zacząć robić coś, czego nigdy się nie robiło? Robić coś, co może być dla mnie użyteczne? Trochę przypomina to postanowienia noworoczne, o których pisałem na początku. Jest to jednak o tyle bezpieczniejsze – z mojej perspektywy – że nie jest tak odległe w czasie, jak cały rok. To 40 dni. Dla kogoś tylko, dla kogoś innego aż. Ale spróbować zawsze warto. W ówczesnym czasie spróbowałem. I faktycznie odpuściłem kolejnego roku picie kawy oraz objadanie się słodyczami, ale dołożyłem sobie systematyczne zajęcia na basenie. Raz w tygodniu. I gdyby nie pandemia, obecnie byłby to czwarty rok, gdzie jestem raz w tygodniu na pływalni. Post od niechodzenia na basen.
Później „post od” wkradł się na stałe do mojego życia. I nie chodzi tu o bycie ascetą i rezygnowanie ze wszystkiego co nam sprawia przyjemność, ale moja głowa zaczęła kombinować i wymyślać coraz to nowe posty. Dla przykładu: post od pracy po pracy, post od spędzania zbędnego czasu przed komputerem, post od zbyt szybkiej jazdy samochodem, post od nie słuchania muzyki klasycznej. Może ktoś po prostu nie pracuje po pracy, spędza odpowiednią ilość czasu przed komputerem, jeździ autem z odpowiednią prędkością, bądź słucha zwyczajowo muzyki klasycznej. Mi się to nie zawsze udawało. Ale zawsze pomagał mi „post od”. Z czasem wpadło mi to tak w rutynę, że stawało się nawykiem – tak jak basen raz w tygodniu – i zostawało ze mną na dłużej. Czy coś to zmieniło w moim życiu? Czy stałem się inny? Traktuję to raczej jako ubogacenie i swego rodzaju narzędzie pomagające mi w wielu momentach życia. I tych dobrych, w celu „dokręcenia śruby” jeszcze bardziej, i w tych złych, by wyjść na prostą. Jedynym ograniczeniem i tym, co mogło mnie zastopować w podejmowaniu decyzji i dokonywaniu wyborów, byłem ja sam.
Czas wielkiego postu trwa. Rozpoczął się już kilkanaście dni temu, ale może warto do niego dołączyć. Na swoich zasadach. „Post od” to narzędzie. To jak z niego skorzystasz, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Możesz zrezygnować z czegoś, możesz postawić sobie jakiś cel, możesz w zamian rezygnacji z czegoś, coś sobie dołożyć do zrobienia. A możesz też pójść drogą „postu” od czegoś czego masz za dużo w życiu i z różnych względów jest Tobie z tym źle.
Wracając do mojego zaliczenia kursu, w tym konkretnym przypadku „post od” zamieniał czas bezczynny w czas użyteczny – zamiast przysłowiowego „zbijania bąków”, wypełniony został systematycznymi ćwiczeniami fizycznymi.
Obecnie od dwóch tygodni mam post od: kawy, słodyczy, nie picia herbat ziołowych, denerwowania się na to, na co nie mam wpływu oraz post od nieplanowania harmonogramu dnia. Jak mi z tym? Trudno ocenić, bo nie wiem jakbym się czuł, gdybym „nie pościł”. Ale nie, chwila! Jest mi z tym dobrze! Bo jakichkolwiek decyzji lub postanowień bym nie podjął, wybór jest mój. To ja decyduję o sobie, ćwiczę silną wolę, jestem konsekwentny, pewnie trochę zdrowszy, bardziej wypoczęty. Mam co do siebie ambitne plany, aby zachowywać balans, przejmować kontrolę nad swoim życiem, dokonywać słusznych wyborów. Nie dać się porwać otaczającemu nas światu w podróż za którą ktoś inny płaci i ktoś inny kupuje bilety nie pytając o to, dokąd się wybieram i czy w ogóle mam na to ochotę. Bo „Wielkość człowieka polega na jego postanowieniu, by być silniejszym niż warunki czasu i życia” – Albert Camus.